niedziela, 8 września 2013

posty przyjhaciół
Cezary:

Swego czasu, gdy moje życie „za mgłą” koncentrowało się na dochodzeniu do siebie po kolejnym ciągu, bądź też planowaniu jak tu zorganizować kolejną dawkę „cudownego leku” do zagłuszenia własnego ego, udzielenie przez mnie odpowiedzi na pytanie Kim jesteś? było bardzo trudne, powodowało rozdrażnienie, lęk, wstyd i jeszcze szereg niezbyt przyjemnych uczuć.
Dziś, gdy mam już za sobą pewien okres wzrastania według duchowej recepty AA, nie mam już problemu z odpowiedzią na to pytanie. Nie mam też problemów z hierarchizacją wielu odpowiedzi na to pytanie jakie mi się nasuwają.
Po pierwsze jestem Dzieckiem Bożym. Wiem, że moją trzeźwość, taką jaka jest na dziś, zawdzięczam działaniu Bożej Opatrzności. To mój Bóg nie narzucając się czekał na mnie, a raczej na moją gotowość do ponownego spotkania z nim i odkrywania jego tajemnic w zaciszu parku tworkowskiego nad Utratą. Przyjął mnie jak syna marnotrawnego darując mi swą bezgraniczną miłość, pomimo że tyle razy się na mnie zawiódł, przygarnął i powiedział – Otaczaj się ludźmi, którzy mają Mnie w swoim sercu. Staram się otaczać dziś takimi ludźmi. Wiem, że nawet gdy ich zabraknie, pod ręką zawsze On będzie czekał na mnie gdzieś w zacisznym miejscu – już nigdy więcej nie będę więc samotny, co było przez lata moją udręką. Mam tylko być gotowy, co dnia stosować pierwsze trzy kroki naszego Programu – Ja nie mogę – On może – Ja mu pozwolę.
Po drugie jestem alkoholikiem. Mówię to dziś bez wstydu, coraz odważniej i nie tylko na mityngowej sali (oczywiście z rozwagą). Kiedyś trudno mi było się do tego przyznać, dziś czynię to z pełnym przekonaniem. Mówię to na każdym mityngu do was, ale przede wszystkim do siebie, by sobie uprzytomnić kim byłem, kim jestem i kim mogę się stać gdy sięgnę po pierwszy kieliszek. Dziś jestem trzeźwym, pomnym swych doświadczeń, wdzięcznym alkoholikiem. Dziś wierzę w to, co jest napisane w trzeciej tradycji „Nie ważne kim jesteś i jak nisko upadłeś. Nie jest istotne, jak pogmatwane jest twe życie wewnętrzne..... nie odrzucimy cię.....”. Na sali mityngowej zawsze znajdę bezpieczne schronienie, a swoiście wtedy, gdy pozwolę sobie „upić się” swoimi rozhuśtanymi emocjami.
I po trzecie jestem Synem. Moja Matka, która dwukrotnie dała mi życie jest dziś wśród nas i może cieszyć się i być świadkiem zmian w moim życiu. Dom rodzinny i w nim Matka to kolejne zacisze, gdzie mogę wrócić by nie pozostać sam ze sobą, bo jest to dla mnie duże zagrożenie. Prawdziwa Matka nigdy nie wyrzuci syna ze swego serca. Będzie z nim na dobre i złe współcierpiąc w chwili jego bezradności, zatopiona w modlitwie w jego intencji. Taką była i jest moja Matka, która nie bacząc na rany jakie jej przez wiele lat zadawałem, służy mi do dziś swoim wsparciem. Chyba już nadszedł czas dla mnie by w sposób odpowiedzialny pełnić rolę Jej syna.
Te trzy odpowiedzi są mi najbliższe. To one wyznaczają moje dalsze relacje. Dopiero potem jestem ojcem, partnerem, przyjacielem, pracownikiem, znajomym, sąsiadem itp. Najważniejsze jest to, że to one oznaczają moją tożsamość. Bóg, Wspólnota AA i Matka, to dla mnie trzy swoiste „koła ratunkowe”, to w tym towarzystwie w swojej bezsilności znajduję siłę – już nie jestem bezradny. Są to też moje korzenie. A nic, ani nikt nie przeżyje, gdy nie ma swoich korzeni. Drzewo uschnie bez korzeni, a drapacz chmur nie oprze się podmuchom wiatru bez swoich fundamentów. Gdy będę znał „swoje korzenie” nie będzie w mym sercu pustki egzystencjonalnej, takiej jak była w moim alkoholowym życiu, gdy nie mogłem spojrzeć za siebie, ani przed siebie. Nie wiedziałem Kim jestem?. Dziś to wiem i wiem, gdzie zawsze mogę powrócić - pozwala mi to z wiarą i nadzieją poruszać się pomiędzy rafami i mieliznami życia i ufać „że cały ten świat ze swoim znojem, zakłamaniem i rozwianymi marzeniami, może być jeszcze piękny”.POGODY DUCHA

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz