posty przyjhaciół
Cezary:
Swego czasu, gdy moje życie „za mgłą” koncentrowało się na dochodzeniu
do siebie po kolejnym ciągu, bądź też planowaniu jak tu zorganizować
kolejną dawkę „cudownego leku” do zagłuszenia własnego ego, udzielenie
przez mnie odpowiedzi na pytanie Kim jesteś? było bardzo trudne,
powodowało rozdrażnienie, lęk, wstyd i jeszcze szereg niezbyt
przyjemnych uczuć.
Dziś, gdy mam już za sobą pewien okres wzrastania
według duchowej recepty AA, nie mam już problemu z odpowiedzią na to
pytanie. Nie mam też problemów z hierarchizacją wielu odpowiedzi na to
pytanie jakie mi się nasuwają.
Po pierwsze jestem Dzieckiem Bożym.
Wiem, że moją trzeźwość, taką jaka jest na dziś, zawdzięczam działaniu
Bożej Opatrzności. To mój Bóg nie narzucając się czekał na mnie, a
raczej na moją gotowość do ponownego spotkania z nim i odkrywania jego
tajemnic w zaciszu parku tworkowskiego nad Utratą. Przyjął mnie jak syna
marnotrawnego darując mi swą bezgraniczną miłość, pomimo że tyle razy
się na mnie zawiódł, przygarnął i powiedział – Otaczaj się ludźmi,
którzy mają Mnie w swoim sercu. Staram się otaczać dziś takimi ludźmi.
Wiem, że nawet gdy ich zabraknie, pod ręką zawsze On będzie czekał na
mnie gdzieś w zacisznym miejscu – już nigdy więcej nie będę więc
samotny, co było przez lata moją udręką. Mam tylko być gotowy, co dnia
stosować pierwsze trzy kroki naszego Programu – Ja nie mogę – On może –
Ja mu pozwolę.
Po drugie jestem alkoholikiem. Mówię to dziś bez
wstydu, coraz odważniej i nie tylko na mityngowej sali (oczywiście z
rozwagą). Kiedyś trudno mi było się do tego przyznać, dziś czynię to z
pełnym przekonaniem. Mówię to na każdym mityngu do was, ale przede
wszystkim do siebie, by sobie uprzytomnić kim byłem, kim jestem i kim
mogę się stać gdy sięgnę po pierwszy kieliszek. Dziś jestem trzeźwym,
pomnym swych doświadczeń, wdzięcznym alkoholikiem. Dziś wierzę w to, co
jest napisane w trzeciej tradycji „Nie ważne kim jesteś i jak nisko
upadłeś. Nie jest istotne, jak pogmatwane jest twe życie wewnętrzne.....
nie odrzucimy cię.....”. Na sali mityngowej zawsze znajdę bezpieczne
schronienie, a swoiście wtedy, gdy pozwolę sobie „upić się” swoimi
rozhuśtanymi emocjami.
I po trzecie jestem Synem. Moja Matka, która
dwukrotnie dała mi życie jest dziś wśród nas i może cieszyć się i być
świadkiem zmian w moim życiu. Dom rodzinny i w nim Matka to kolejne
zacisze, gdzie mogę wrócić by nie pozostać sam ze sobą, bo jest to dla
mnie duże zagrożenie. Prawdziwa Matka nigdy nie wyrzuci syna ze swego
serca. Będzie z nim na dobre i złe współcierpiąc w chwili jego
bezradności, zatopiona w modlitwie w jego intencji. Taką była i jest
moja Matka, która nie bacząc na rany jakie jej przez wiele lat
zadawałem, służy mi do dziś swoim wsparciem. Chyba już nadszedł czas dla
mnie by w sposób odpowiedzialny pełnić rolę Jej syna.
Te trzy
odpowiedzi są mi najbliższe. To one wyznaczają moje dalsze relacje.
Dopiero potem jestem ojcem, partnerem, przyjacielem, pracownikiem,
znajomym, sąsiadem itp. Najważniejsze jest to, że to one oznaczają moją
tożsamość. Bóg, Wspólnota AA i Matka, to dla mnie trzy swoiste „koła
ratunkowe”, to w tym towarzystwie w swojej bezsilności znajduję siłę –
już nie jestem bezradny. Są to też moje korzenie. A nic, ani nikt nie
przeżyje, gdy nie ma swoich korzeni. Drzewo uschnie bez korzeni, a
drapacz chmur nie oprze się podmuchom wiatru bez swoich fundamentów. Gdy
będę znał „swoje korzenie” nie będzie w mym sercu pustki
egzystencjonalnej, takiej jak była w moim alkoholowym życiu, gdy nie
mogłem spojrzeć za siebie, ani przed siebie. Nie wiedziałem Kim jestem?.
Dziś to wiem i wiem, gdzie zawsze mogę powrócić - pozwala mi to z wiarą
i nadzieją poruszać się pomiędzy rafami i mieliznami życia i ufać „że
cały ten świat ze swoim znojem, zakłamaniem i rozwianymi marzeniami,
może być jeszcze piękny”.POGODY DUCHA
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz