Teksty przyjaciół
(Cezary)
Przestałem
pić. Już pierwsze mityngi sprawiły, że życie nabrało sensu. Czułem się
jakby świat należał do mnie. Chciałem wyrwać się z zaklętego koła
alkoholizmu. Najważniejsze było utrwalenie bardzo kruchej trzeźwości.
Każde niepowodzenie mogło ją zniszczyć. Trudno przecenić pomoc
przyjaciół z AA, którzy byli ze mną w tamtych, najtrudniejszych
chwilach. Powoli moją siłą wyższą zostawała grupa AA, a obok nieoceniony
sponsor. Musiałem nauczyć się życia od początku, odnaleźć wartości
zagubione w pijackim widzie. W końcu zacząłem powoli uświadamiać sobie,
jakiego bałaganu narobiłem wokół siebie. Niespłacone kredyty w bankach i
zaległe płatności były tylko niewielką częścią problemów, z którymi
przyszło mi się zmierzyć. Pytałem: „gdzie podziała się radość z
trzeźwego życia?” O tym mogłem tylko marzyć. Bałem się przechodzić koło
skrzynki na listy, spuszczałem wzrok mijając sąsiadów, każdy dzień w
pracy był dla mnie gehenną. Nie odbierałem telefonów w domu. Najchętniej
bym uciekł, zapadł się pod ziemię lub wyprowadził do innego miasta i
zaczął nowe życie. Zazdrościłem wszystkim, którzy potrafili zachować
wewnętrzny spokój, byli prawie zawsze uśmiechnięci. Było mi cholernie
źle. Przydała się modlitwa o pogodę ducha. Stała się moją mantrą,
sojusznikiem w drodze do spokoju. Dobrze, że w tym trudnym okresie
miałem przyjaciół. Bez nich zapewne poniósłbym klęskę. Wymiana
doświadczeń z innymi AA, służby, których się podjąłem, niepostrzeżenie
zaczynały przynosić skutek. Wypełniałem zalecenia programu choć
wielokrotnie miałem wątpliwości. Oczekiwałem szybkich i radykalnych
zmian, a otrzymałem dodatkową pracę. Czułem się oszukany. Teraz z
uśmiechem przypominam sobie tamte chwile. Nie byłem przygotowany na
prawdę o sobie. Samotność, w którą tak ochoczo uciekałem, zabierała
poczucie bezpieczeństwa. Choć chwile spędzone na mityngu czy z
przyjaciółmi były czymś niezapomnianym, lecz miały to do siebie, że się
kończyły i znowu byłem sam. W końcu zaczęły do mnie docierać słowa
drugiego i trzeciego kroku. Wcześniej były niezrozumiałe, wręcz
niewykonalne, a teraz nagle stały się bardzo ważne. Mając świadomość, że
ktoś cały czas jest gotów mi pomóc sprawiła, że stałem się
spokojniejszy, zacząłem bardziej ufać ludziom. Przestałem wiecznie
krytykować. Niespodzianką było to, że i inni mają rację. Oczywiście nie
muszę kochać wszystkich, polemizować nawet, gdy nie są moimi
„faworytami”. Czyżbym już potrafił mówić o zaletach moich przeciwników?
Jeszcze nie do końca. No i masz babo placek. Z tego wszystkiego wyszło,
że jeżeli mogę zaufać drugiemu człowiekowi to, dlaczego mam nie zaufać
własnej sile wyższej. Nie miałem specjalnie na to ochoty. Czułem wielki
lęk. Postanowiłem czekać spokojnie na zrozumienie. Do tej pory nie
rozmawiałem na temat swojego życia duchowego. Zaczynam dopiero szukać
drogi do Boga, a już teraz okazuje się, że dostaję potężną dawkę
spokoju. Nie jestem oczywiście ideałem /szczególnie w domu ciężko
przychodzi zachowanie równowagi/ i nadal ponoszą nerwy, lecz już łatwiej
osiągnąć spokój. Emocje nie są takie skrajne. Przestałem zazdrościć
innym postawy. Aż sam się dziwię, jak strach i złość gdzieś odeszły.
Oczywiście drogę przemian musiałem kiedyś zacząć a teraz już tylko
poprawiam.POGODY DUCHA.http://www.youtube.com/watch?v=YokijcBE94w
-----------------------------------------------------------------------------------
(Cezary)
Co
było moim celem życiowym? Tak naprawdę nie wiem, chyba to by życie było
lekkie, łatwe i przyjemne. Chciałem jak najmniejszym nakładem sił
ślizgać się bezkarnie przez życie. Nie dając nic od siebie chciałem
czerpać z życia jak najwięcej. Tak naprawdę miałem w życiu tylko
rozległe plany i kompletny brak odwagi na realizację choć niewielkiej
ich części. Chociaż rzadko coś mi z tych planów wychodziło w swoim
egoizmie czułem się kimś niezwykłym, najlepszym, niepokonanym.
Niesamowitą „pomoc” w snuciu moich wizji dawał mi alkohol. Wyciągał do
mnie swoją „pomocną” dłoń a później jak ostatni zdrajca mnie zniszczył.
Stanąłem przed poważnym dylematem. Co mam robić, czy mam mu mimo
wszystko wierzyć. Wtedy będąc na skraju przepaści ujrzałem swój
dotychczasowy cel – był nim, już od wielu, wielu lat alkohol a wokół
niego pustka. Całe moje życie kręciło się wokół niego. Wszystko co
robiłem, robiłem dla niego lub aby go zdobyć. Ja nie żyłem po to aby
pić, ja piłem bo nie umiałem żyć
inaczej. Nie wiem co by się stało ( a właściwie wiem – odpowiedź jest
doskonale znana) gdyby nie Wspólnota AA. To ona dała mi odpowiedź na to
co się stanie gdy będę żył bez celu w życiu. Pomogła mi wymazać cel
alkoholowy i ukazała inne wartości o których nie miałem pojęcia. To
dzięki niej doznałem łaski uwolnienia od obsesji picia. To za tą obsesją
ukazał mi się inny, piękny, kolorowy świat, tylko że ja nie potrafiłem
się w nim odnaleźć. Musiało minąć kilka lat bez alkoholu abym nauczył
się w tym świecie poruszać, abym poczuł się w tym nowym świecie
szczęśliwy. Konieczna była do tego pokora i determinacja właśnie w
dążeniu do obranego celu. Dzięki Wspólnocie i pomocy sponsora obrałem
swój życiowy cel i do niego ciągle dążę. Tym celem jest Szczęśliwa
Rodzina i poza moją trzeźwością jest to najważniejsza wartość w moim
życiu. Wszystkie sprawy, na które mam wpływ staram się ułożyć pod kątem
moich najbliższych. Podstawową zasadą jest zasada równości. Każdy w
rodzinie ma te same prawa, nie ma lepszych i gorszych, mądrych i
mądrzejszych. Zrozumiałem, że na wszystko w życiu trzeba zapracować i że
aby móc zebrać owoce trzeba najpierw zasiać ziarno i je sumiennie
pielęgnować. Wymaga to ode mnie wiele pracy, poświęceń, wyrzeczeń a
przede wszystkim pokory. Im więcej pracy w to wkładam, tym większa jest
radość z efektów, a gdy są jakieś niepowodzenia, to dopingują mnie one
do jeszcze większego wysiłku. Nie potrafię opisać ile jest radości w
zwykłym dniu, cieszę się z prostych rzeczy, których to do niedawna wcale
nie zauważałem. Jaka jest frajda ze wspólnie podejmowanych decyzji, z
zaplanowanego razem weekendu. Powoli zaczynam się przeistaczać z
człowieka zdążającego do nikąd w osobę odpowiedzialną. Wreszcie zaczynam
być dorosły nie tylko na papierze. A wystarczyło „tylko” znaleźć cel w
życiu i konsekwentnie, stale do niego dążyć.POGODY DUCHA.http://www.youtube.com/watch?v=ODj8TICejbA
----------------------------------------------------------------------------------
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz