niedziela, 8 września 2013

posty przyjhaciół
Cezary:

Swego czasu, gdy moje życie „za mgłą” koncentrowało się na dochodzeniu do siebie po kolejnym ciągu, bądź też planowaniu jak tu zorganizować kolejną dawkę „cudownego leku” do zagłuszenia własnego ego, udzielenie przez mnie odpowiedzi na pytanie Kim jesteś? było bardzo trudne, powodowało rozdrażnienie, lęk, wstyd i jeszcze szereg niezbyt przyjemnych uczuć.
Dziś, gdy mam już za sobą pewien okres wzrastania według duchowej recepty AA, nie mam już problemu z odpowiedzią na to pytanie. Nie mam też problemów z hierarchizacją wielu odpowiedzi na to pytanie jakie mi się nasuwają.
Po pierwsze jestem Dzieckiem Bożym. Wiem, że moją trzeźwość, taką jaka jest na dziś, zawdzięczam działaniu Bożej Opatrzności. To mój Bóg nie narzucając się czekał na mnie, a raczej na moją gotowość do ponownego spotkania z nim i odkrywania jego tajemnic w zaciszu parku tworkowskiego nad Utratą. Przyjął mnie jak syna marnotrawnego darując mi swą bezgraniczną miłość, pomimo że tyle razy się na mnie zawiódł, przygarnął i powiedział – Otaczaj się ludźmi, którzy mają Mnie w swoim sercu. Staram się otaczać dziś takimi ludźmi. Wiem, że nawet gdy ich zabraknie, pod ręką zawsze On będzie czekał na mnie gdzieś w zacisznym miejscu – już nigdy więcej nie będę więc samotny, co było przez lata moją udręką. Mam tylko być gotowy, co dnia stosować pierwsze trzy kroki naszego Programu – Ja nie mogę – On może – Ja mu pozwolę.
Po drugie jestem alkoholikiem. Mówię to dziś bez wstydu, coraz odważniej i nie tylko na mityngowej sali (oczywiście z rozwagą). Kiedyś trudno mi było się do tego przyznać, dziś czynię to z pełnym przekonaniem. Mówię to na każdym mityngu do was, ale przede wszystkim do siebie, by sobie uprzytomnić kim byłem, kim jestem i kim mogę się stać gdy sięgnę po pierwszy kieliszek. Dziś jestem trzeźwym, pomnym swych doświadczeń, wdzięcznym alkoholikiem. Dziś wierzę w to, co jest napisane w trzeciej tradycji „Nie ważne kim jesteś i jak nisko upadłeś. Nie jest istotne, jak pogmatwane jest twe życie wewnętrzne..... nie odrzucimy cię.....”. Na sali mityngowej zawsze znajdę bezpieczne schronienie, a swoiście wtedy, gdy pozwolę sobie „upić się” swoimi rozhuśtanymi emocjami.
I po trzecie jestem Synem. Moja Matka, która dwukrotnie dała mi życie jest dziś wśród nas i może cieszyć się i być świadkiem zmian w moim życiu. Dom rodzinny i w nim Matka to kolejne zacisze, gdzie mogę wrócić by nie pozostać sam ze sobą, bo jest to dla mnie duże zagrożenie. Prawdziwa Matka nigdy nie wyrzuci syna ze swego serca. Będzie z nim na dobre i złe współcierpiąc w chwili jego bezradności, zatopiona w modlitwie w jego intencji. Taką była i jest moja Matka, która nie bacząc na rany jakie jej przez wiele lat zadawałem, służy mi do dziś swoim wsparciem. Chyba już nadszedł czas dla mnie by w sposób odpowiedzialny pełnić rolę Jej syna.
Te trzy odpowiedzi są mi najbliższe. To one wyznaczają moje dalsze relacje. Dopiero potem jestem ojcem, partnerem, przyjacielem, pracownikiem, znajomym, sąsiadem itp. Najważniejsze jest to, że to one oznaczają moją tożsamość. Bóg, Wspólnota AA i Matka, to dla mnie trzy swoiste „koła ratunkowe”, to w tym towarzystwie w swojej bezsilności znajduję siłę – już nie jestem bezradny. Są to też moje korzenie. A nic, ani nikt nie przeżyje, gdy nie ma swoich korzeni. Drzewo uschnie bez korzeni, a drapacz chmur nie oprze się podmuchom wiatru bez swoich fundamentów. Gdy będę znał „swoje korzenie” nie będzie w mym sercu pustki egzystencjonalnej, takiej jak była w moim alkoholowym życiu, gdy nie mogłem spojrzeć za siebie, ani przed siebie. Nie wiedziałem Kim jestem?. Dziś to wiem i wiem, gdzie zawsze mogę powrócić - pozwala mi to z wiarą i nadzieją poruszać się pomiędzy rafami i mieliznami życia i ufać „że cały ten świat ze swoim znojem, zakłamaniem i rozwianymi marzeniami, może być jeszcze piękny”.POGODY DUCHA
z serii posty przyjaciół
Cezary:

9: Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniło byto ich lub innych.

Chyba nikt nigdy nie popełni! aż tylu błędów w czasie realizacji kroku dziewiątego, ile popełniłem ich ja. Zupełnienie nie zwracałem uwagi na rozsądne rady, płynące już z samego początku rozdziału książki "12x12": „Zdecydowanie, koordynacja i wyczucie w czasie, odwaga i roztropność - tych cech będziemy szczególnie potrzebowali, kiedy dotrzemy do kroku dziewiątego'5. Jednak ja bardzo się spieszyłem, aby wszystko naprawić. Po uwolnieniu się od ustawicznej potrzeby picia chciałem, aby każdy wokół mnie był szczęśliwy. A już szczególnie moja żona i dzieci, albowiem to właśnie oni zawsze nieuchronnie dostawali się w sam środek piekła, które urządzałem będąc pijany. "12x12 " mówi: Chcemy wejść w progi domu wykrzykując dobrą nowinę, Ja wykrzyczałem ją z czubka dachu mojego domu, chcąc oznajmić każdemu o moim statusie nowonarodzonego. Naprawdę każdemu. Pamiętam nawet, jak pewnego razu spowiadałem się z moich przeżyć pewnemu zupełnie obcemu człowiekowi, którego przypadkowo spotkałem w czasie obiadu. Próbowałem usiąść z którymś z członków mojej rodziny i ochoczo przyznać się do całego zła, które wyrządziłem pijąc. Jednak było to dla mnie bardzo trudne. Przecież tak naprawdę to niewiele się zmieniło. Nie piłem dopiero od kilku tygodni. Nie byłem dostatecznie przekonywujący, a przez to niewiarygodny. I chyba nikt tak naprawdę nie wierzył w to, co mówiłem. 1 nikogo za to nie winię. "Przepraszam" nigdy nie było słowem używanym przeze mnie często w czasie tych lat ciągłego picia. Z jednym tylko wyjątkiem - kiedy następnego dnia na kolanach błagałem o przebaczenie moją żonę. Jestem pewien, że znacie to dobrze, to rutynowe: Wybacz –To – Już – Nigdy – Się – Nie - Powtórzy. Teraz, w tym tak wczesnym okresie mojej trzeźwości, nie mówiłem nic innego. To było takie patetyczne. Moja matka, u której zawsze znajdowałem tak bardzo potrzebne mi wsparcie, powiedziała mi pewnego dnia; "Przestań w końcu bez przerwy powtarzać -przepraszam". Kolejny POWOLI, ALE ZRÓB TO! błąd popełniłem próbując naprawić stosunki z moją żoną. W "12x12" jest napisane: "Będą ludzie, wobec których wyrządzone krzywdy będziemy rekompensować po części. Wyjawienie całej prawdy o nas mogłoby bowiem wyrządzić im więcej złego niż dobrego". Częściowe zadośćuczynienie nie leżało w mojej naturze. Moją dewizą było wszystko albo nic. Od razu przystąpiłem do rzeczy, zupełnie nie zważając na ostrzeżenia płynące z " 12x12". Próbowałem także zdobyć spokój sumienia kosztem innych ludzi'. To było coś nowego. W moim początkowym okresie trzeźwości często tego nadużywałem. Teraz już wiem, że wtedy dla mnie liczyłem się wyłącznie ja sam. Chciałem być szczęśliwy za wszelką cenę.
Teraz już wiem, że wtedy dla mnie liczyłem się wyłącznie ja sam. Rzecz jasna, żaden z tych moich frontalnych ataków, bo tylko tak można je nazwać, nikomu nie pomógł. Wprost przeciwnie. Mojej rodzinie przysporzyło to jeszcze większych niż dotychczas zmartwień, natomiast mnie przyniosło tylko gorzkie rozczarowanie. A zaraz potem pojawił się gniew. Wtedy zmieniałem się w tornado, przewalające się przez życie innych łudzi. Wraz z powolnym powrotem do stanu trzeźwości zacząłem powoli uzmysławiać sobie, co tak naprawdę oznacza zadośćuczynienie. Nie było nim bynajmniej ciągłe "przepraszam”. powtarzane aż do znudzenia przy każdej okazji. Najpierw musiałem pozbyć się owego straszliwego poczucia winy, które nosiłem w sobie. Bez tego zadośćuczynienie było tylko frazesem. Pustym słowem. Najpierw musiałem wybaczyć sobie samemu. Zaakceptować fakt, że jestem ciężko chorym człowiekiem. Książka "Medytacje 24 godziny" mówi o tym z niezwykłą prostotą: "Zapomnij o błędach, winach i klęskach przeszłości. Skończ ze wstydem, żalem i pogardą, jaką żywisz w stosunku do siebie". Zaakceptowałem to i byłem gotowy. Wkrótce moja rodzina przekonała się, że moja trzeźwość to nie krótki epizod. Że to serio. Wtedy mogłem już przystąpić do wykonania mojego planu. To nie stało się w ciągu jednego wieczora. Przebyłem długą i ciężką drogę, ale przecież nikt nigdy nie powiedział, że będzie to łatwe. Miernikiem moich postępów był ból. Bill W. miał zupełną rację. I właśnie wtedy, kiedy byłem gotowy, jakby przez przypadek nagłe zaczęły pojawiać się przede mną niespodziewane szanse na naprawienie wyrządzonych innym ludziom krzywd. Tylko czy był to przypadek? Po latach, po tym jak rozwiodłem się z moją żoną, pilnie poszukiwałem jakiegoś miejsca, gdzie mógłbym zamieszkać, I czy był to przypadek, że właśnie wtedy nagle zwolniło się atrakcyjne mieszkanie dosłownie dwa kroki od domu mojej matki, dając mi niepowtarzalną szansę wynagrodzenia jej tych wszystkich lat ciągłego zaniedbywania? Zbieg okoliczności? Kto wie. Dla mnie był to znak dany mi przez Opatrzność. Jak wynagrodzić krzywdy wyrządzone umarłym? To pytanie słyszałem już wielokrotnie. Ja osobiście wierzę, ze jest to możliwe dzięki żyjącym. Zanim zmarł mój ojciec powiedział on kiedyś mojej ciotce, że złamałem mu serce. Jak mogłem z tym żyć? Pozostawała mi tylko jedna droga- ze wszystkich sił troszczyć się o moją matkę. Jestem pewien, że spotkałoby się to z Jego aprobatą. Czy dziełem przypadku było też to, że mój syn powrócił, aby zamieszkać w mojej okolicy, dając mi szansę na wynagrodzenie krzywd poprzez samo bycie tam dla niego? Zbieg okoliczności? Nie sądzę. Tak jak zbiegiem okoliczności nie było moje ponowne spotkanie z moją żoną. Spotkanie po wielu latach milczenia. Ślub mojego syna miał miejsce w Warszawie i ja, korzystając z pośrednictwa naszej córki, zaproponowałem jej, że pojedziemy tam wspólnie. Od tego czasu nasze stosunki układają się bardzo dobrze. Tak oto ręka Opatrzności dała mi szansę zadośćuczynienia człowiekowi, który wskutek mojego alkoholizmu ucierpiał najbardziej. To wszystko zdarzyło się podczas realizacji tego Programu. I to nie koniec. Nie jestem robotem, jestem istotą ludzką. Myślę i czuję jak człowiek. I nie jestem wolny od ludzkich wad. Jak bardzo bym się w życiu nie starał, to zawsze może się zdarzyć, że kogoś zranię. Jednak zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby do tego nie dopuścić. Czasy, kiedy zupełnie nie obchodziły mnie uczucia innych łudzi, dawno już minęły. Krok Dziewiąty i cały Program pokazały mi, gdzie mam się kierować. Jak żyć. I tak długo, jak długo mogę otwarcie przyznać, że coś robię źle, zawsze mam szansę na to, aby to naprawić.POGODY DUCHA
znalezione w sieci
polecam serdecznie przeczytać

Najgorszym i najczęstszym zbezczeszczeniem miłości jest fakt, że nie korzystamy z tej, którą mamy na wyciągnięcie ręki, jest nią miłość do samych siebie.

Wymagamy, marzymy, pragniemy, by inni nas kochali – a co z nami samymi? Dlaczego nie kochamy siebie? Jak chcemy, by ktoś zechciał obdarzyć nas tym najpiękniejszym uczuciem, skoro sami go sobie żałujemy?

Gdy pokochasz siebie szczerą miłością, zobaczysz jak inni będą do ciebie lgnąć – i będą to wspaniali ludzie.


Pokochaj siebie jako całość
Jednak to nie jest takie proste, gdyż nie chodzi o ciebie ogólnie, ale o każdy element twojego JA. O Twój charakter, wady, zalety, ducha, ciało. Chodzi o to byś potrafił podejść nago do lustra, uśmiechnąć się najszczerzej jak potrafisz i powiedzieć „kocham Cię”! Dotknąć:

* swoich włosów, które czasem nie chcą się układać, a może została ich już tylko garstka…

* swoją twarz, i szyję – bez względu na to czy jest młoda i jędrna, czy jest to już tylko wspomnienie

* swoje dłonie, które może są suche, może mają przekrzywione palce, a może krótkie okrągłe paznokcie?

* swoje nogi, które być może są silne, albo umięśnione?

To wszystko tworzy Twoje wspaniale ciało, które jest świątynią dla Twojego ducha. Dlatego dbaj o nią. Pielęgnuj i szanuj. Bądź z niej dumny, gdyż daje spokój i schronienie Twojemu duchowi. Nikt z nas nie jest idealny, ale to nie ważne – bo skoro nikt nie jest, to czym się martwić? Pokochajmy swoje wady i zalety zewnętrzne. Sama miałam kiedyś sporo kompleksów, ale teraz – wiem jak wyglądam, wiem co mogłabym zmienić, ale i tak kocham to co mam i twierdzę, że jest wspaniale! Bez względu czy akurat jestem mniejsza czy większa o 10 kg.


Miłość do siebie

A Twój duch? Kochasz go? Dbasz o niego? Dlaczego nie masz czasami odwagi wyrazić w pełni swojego oblicza? Nie martw się – inność i naturalność to piękno, a Ty nosisz je w sobie. Właśnie to przyciąga innych. Czy gdy widzisz bukiet pełen czerwonych róż, a wśród nich jest jedna biała – zauważysz ją? Skupisz na niej większość swojej uwagi, czy może będziesz wpatrywać się w pozostałe, jednakowe kwiaty? Ty także jesteś wyjątkowym kwiatem – pokochaj go.

Lucjusz Anneusz Seneka, powiedział:

„ Jeśli chcesz być kochany, kochaj!”

Pokochaj siebie!

W autobiografii[1] Charlesa Chaplina, a później w Magnetyzmie serca[2] znalazłam przepiękny fragment, był on wypowiedzią Chaplina na temat swojego życia i w niesamowity sposób pokazuje Pozytywny Egoizm i miłość do samego siebie:

„ Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że emocjonalny ból i cierpienie są tylko ostrzeżeniem dla mnie,
żebym nie żył wbrew własnej prawdzie.
Dziś wiem, że to się nazywa
AUTENTYCZNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
jak żenujące jest dla innych, gdy narzucam im własne pragnienia,
wiedząc, że ani nie nadszedł odpowiedni czas,
ani tamta osoba nie jest na to gotowa,
nawet jeśli byłem nią ja sam.
Dziś wiem, że to się nazywa
SZACUNKIEM DO SAMEGO SIEBIE.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem tęsknić za innym życiem i mogłem dostrzec,
że wszystko wokół mnie stanowi zaproszenie do rozwoju.
Dziś wiem, że to się nazywa
DOJRZAŁOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, zrozumiałem,
że zawsze i we wszystkich okolicznościach
jestem we właściwym momencie i we właściwym miejscu
i że wszystko, co się dzieje, jest właściwe.
Od tamtej pory mogłem być spokojny.
Dziś wiem, że to się nazywa
WEWNĘTRZNĄ PEWNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem ograbiać się z wolnego czasu
i przestałem tworzyć kolejne wielkie plany na przyszłość.
Dziś robię tylko to, co sprawia mi radość i przyjemność,
co kocham i co sprawia, że moje serce się uśmiecha.
I robię to na swój sposób i we własnym tempie.
Dziś wiem, że to się nazywa
RZETELNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uwolniłem się
od tego wszystkiego, co nie było dla mnie zdrowe.
od potraw, ludzi, przedmiotów, sytuacji i od wszystkiego,
co wciąż odciągało mnie ode mnie samego.
Na początku nazywałem to “zdrowym egoizmem”
Ale dziś wiem, że to
MIŁOŚĆ DO SAMEGO SIEBIE.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
przestałem chcieć zawsze mieć rację.
Dzięki temu rzadziej się myliłem.
Dziś wiem, że to się nazywa
SKROMNOŚCIĄ.

Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie,
wzbraniałem się przed życiem w przeszłości
i troską o własną przyszłość.
Teraz żyję chwilą, w której dzieje się WSZYSTKO.
Żyję więc teraz każdym dniem i nazywam to
DOSKONAŁOŚCIĄ.
Kiedy naprawdę zacząłem kochać samego siebie, uświadomiłem sobie,
że moje myślenie może uczynić ze mnie chorego nędznika.
Kiedy jednak zwróciłem się do sił mojego serca,
mój rozum zyskał ważnego wspólnika.
Ten związek nazywam dziś
MĄDROŚCIĄ SERCA.

Nie musimy już się obawiać sporów,
konfliktów i problemów z samymi sobą i z innymi,
ponieważ nawet gwiazdy wpadają na siebie, tworząc nowe światy.
Dziś wiem, że TO JEST WŁAŚNIE ŻYCIE!

Miłość jest najpotężniejszą siłą! Potrafi przenosić góry. Nie szukaj jej, bo ona cały czas jest w Tobie!

Pamiętasz pytanie, które pozwala Ci żyć w zgodzie z sobą? Przypomnę ci je raz jeszcze: „Czy miłość do siebie pozwoli mi na to?”.

Zanim poświecisz się dla kogoś, zanim złamiesz swoje zasady, zanim zrobisz coś wbrew sobie – zastanów się „czy miłość do siebie pozwoli ci na to?”. Jeśli będziesz mieć problem z wybraniem swojej drogi życiowej – znów zadaj sobie to samo pytanie. A jeśli odpowiedź będzie przecząca – będziesz wiedzieć jak czynić. PAMIĘTAJ O SOBIE! A jeśli kiedykolwiek pomyślisz o sobie źle, zastanów się: „czy miłość do siebie pozwoli mi na to?”.

Pamiętaj, że miłość nosimy w sobie, dlatego nie ma czegoś takiego jak „dawanie uczuć”. Ktoś może wywołać Twoje uczucie miłości, ale nie może ci go dać, bo to by oznaczało, że ogołacamy kogoś z nich i sprawiamy, że jeśli po rozstaniu nie oddasz tych uczuć, to zostanie bez nich – a jak masz to niby zrobić?

Dlatego wiedz, że jeśli nie uda Ci się wzbudzić w kimś uczuć, to nie będzie wynikać z niczyjej winy a jedynie z faktu, że u każdej osoby co innego powoduje wzbudzenie ich – tak jak co innego u każdego powoduje, że się złości czy płacze.

Co da Ci miłość do siebie? Przyciągnie do Ciebie niesamowitą energię! Wystarczy kilka dni, a sam poczujesz, ze w Twoim życiu zaczyna dziać się magia. Na początku może być przez chwilę gorzej, to dlatego, że złośliwe energie będą chciały Cię odwlec od tej cudownej drogi, która obrałeś, czyli miłości do siebie – ale, nie potrwa to długo, a później będzie juz tylko bajkowo…

Od kiedy pokochałam siebie wszystko uległo zmianie, zaczęłam czyściej widzieć ludzi, przestałam szukać w sobie winy, zamiast tego zaczęłam roztaczać radość i uśmiech dookoła siebie. Ta niebywała energia miłości dała mi siłę o jakiej kiedyś mogłam tylko marzyć. Przestałam walczyć z tym co mówią inni, odbijało się to ode mnie.

Życie to dar, wystarczy to zrozumieć. Ty także jesteś darem – czujesz się tak?

Im bardziej będziesz się tak czuć, tym bardziej inni będą Cię tak traktować.

Chcesz szacunku? Szanuj siebie!

Chcesz miłości! Kochaj siebie!

Chcesz radosnego życia? Uśmiechaj się do siebie!

Cokolwiek byś chciał – rób to względem siebie! Bądź pozytywnym egoistą, który dba o siebie najlepiej jak potrafi, który to czego chciałby od innych – daje najpierw sam sobie!

Ale pamiętaj też – by traktować siebie tak jakbyś chciał być traktowany przez innych i innych, tak jak chciałbyś być traktowany przez nich!

To klucz to zmiany Twojego życia na lepsze!
Poczucie własnej wartości

Jakie jest Twoje poczucie własnej wartości?

Czy wiesz, że tylko ludzie z dużym PWW[3], są w stanie stworzyć jakikolwiek związek? Czy to miłosny, czy przyjacielski, czy biznesowy?

Według dr. Waldemara Krynickiego[4] z chwilą zakochania obraz obiektu naszego zauroczenia zależny jest od naszego PWW. Jeśli jest ono wysokie, to obiekt uczucie do tej drugiej osoby jest równie wielkie. Zależne jest to od tego, że skoro tak wspaniale myślimy o sobie, to na obiekt naszych uczuć możemy wybrać jedynie równie wspaniałą osobę. Dlatego ludzie z WPWW[5] kochają mocno i trwale, potrafią stworzyć coś silnego. Natomiast ludzie z NPWW[6], na początku są zachłyśnięci nową osobą lub rzeczą, po czym czują się jej niegodni, czują, ze nie sprostają i zaczynają sie wycofywać. Mają tak jakby słomiany zapał. Jeśli więc jesteś Pozytywnym egoistą i kochasz siebie – potrafisz ustabilizować swoje życie, podejmujesz też pewne decyzje – bo Twoje zdanie na swój temat tylko na takie Ci pozwala.
A Czym dla ciebie jest miłość?

Ważne jest jednak, by zrozumieć czym jest miłość. Choć jest to uczucie nie do określenia, to jednak czasami mamy tak błędne przekonania z nią związane, że nie jesteśmy w stanie być sobą gdy kochamy. Bo czy miłość to cierpienie? Czy miłość to akceptacja agresji lub ataków wobec nas? Czy miłość to jedynie dążenie do zadowolenia drugiego człowieka? Czy miłość to porzucenie własnego życia? Czy miłość to zboczenie z własnej drogi?

Czy miłość do siebie samego pozwala Ci na robienie czegokolwiek z tych rzeczy?

Zatem, czy kochasz człowieka, którym sam jesteś?

Odpowiedz sobie raz jeszcze na te pytania i pomyśl o swoim życiu…

Zastanów się, czy aby błędnie nie postrzegasz miłości. Sama nie wiem czym ona jest – ale wiem czym nie jest, a o czym zapominamy.



Pamiętaj! Nie musisz siebie kochać, to jest Twój własny wybór. I ja także nie chcę byś to robił na siłę – sam jesteś Panem swego losu, a jako Pozytywny Egoista nie potrzebujesz presji od świata. Spójrz na człowieka, którego widzisz patrząc w lustro, czy wzbudza on w Tobie uczucia? Czy pozwoliłbyś mu się skrzywdzić?

Przypomnę Ci raz jeszcze:

by traktować siebie tak jakbyś chciał być traktowany przez innych i innych, tak jak chciałbyś być traktowany przez nich!



Zastanów się, ile w Tobie jest wspaniałości? Dlaczego inni mogą się pochwalić, że Cie znają? Jakie masz wady, które akceptujesz? A jakie zalety chcesz w sobie podkreślać?

Przytuliłbyś sam siebie, gdybyś mógł?
FILM OPARTY NA PRAWDZIWEJ HISTORII
polecam !!!

Życie młodego utalentowanego sportowca Dana Millmana (Scott Mechlowicz) to pasmo sukcesów -- jest przystojny, ma pieniądze, a osiągnięciom sportowym towarzyszy równie imponujące powodzenie u kobiet, które zmienia jak rękawiczki. Niestety wypadek brutalnie przerywa jego karierę i wspaniałe plany na przyszłość. Dan załamuje się, zaczynają go męczyć przerażające koszmary senne. Którejś kolejnej nieprzespanej nocy trafia na stację benzynową, gdzie spotyka tajemniczego mechanika Socratesa (Nick Nolte), który na zawsze odmieni jego życie... Film jest ekranizacją autobiograficznej powieści Dana Millmana „Droga miłującego pokój wojownika".

https://www.youtube.com/watch?v=63_lwapPTTY

niedziela, 12 maja 2013

Jestem trzeźwy … I co dalej? Kilka lat temu znalazłem się w trudnej sytuacji. Fakt - nie piłem. Jednak często czułem się rozdrażniony. Nadal kilka razy w tygodniu uczestniczyłem w mityngach. Niestety przestały one być źródłem oczekiwanego spokoju. Z niektórych wychodziłem nawet bardziej rozdrażniony. Czułem się znudzony, zdegustowany. Oczekiwałem, że ktoś coś ciekawego powie… a tu nic; tylko kilka starych banałów. Wielu przyszło na mityng "wyrzucić" coś z siebie i na drugiej części już ich nie było. Pozostawiając brudy swego życia działali na mnie wyjątkowo zniechęcająco. Tyle wybujałego egocentryzmu trudno spotkać gdzie indziej. Nie potrafiłem znaleźć w sobie niezbędnej akceptacji i tolerancji, a przede wszystkim nie znalazłem sposobu patrzenia na wydarzenia, których byłem świadkiem. Choć o sobie mówiłem, że jestem trzeźwy to jednak wewnątrz narastał niepokój. Na zewnątrz przywdziewałem maskę spokoju, ale to tylko maska, która w każdej chwili mogła eksplodować. Innych mogę wprowadzić w błąd, ale własnego sumienia nie oszukam, nie zagłuszę. Jak bumerang powracało pytanie Jestem trzeźwy … I co dalej? Czy jestem zadowolony z osiągniętego życia? Brakowało mi wiele. A tu jeszcze okazało się, że tak wielce pożyteczny do tej pory mityng przestał spełniać moje oczekiwania, nie przynosił ukojenia. Przez moment przyszła mi myśl - a może przestać chodzić na mityngi? Przecież to tylko strata czasu. Dzisiaj Bogu dziękuję, że nie uległem tym pokusom. Nawet nie chcę spekulować, gdzie teraz mógłbym być. Za to przyszło mi do głowy pytanie, czy czasem ja nie jestem taki, jak inni uczestnicy mityngu, o których próbuję formułować złe zdanie?. Odpowiedź była przykra. Ja zaledwie potrafiłem powtórzyć kilka wyświechtanych powiedzeń, które zapamiętałem a do tego nie za bardzo uczciwie traktowałem. Kombinowałem - może są i dobre, ale dla innych, ja potrzebuję czegoś więcej. Niestety nie wiedziałem, czego?
I wtedy przypomniałem sobie jak ktoś nazwał naszą wspólnotę pewnego typu bankiem. Była to ciekawa idea. Znalazłem w niej wiele analogii z obserwowanymi codziennie przypadkami. Po pierwsze – przyjazna atmosfera, pełna zrozumienia wobec potrzeb zgłaszającego się po pomoc nowicjusza. Trudno się temu dziwić. Wszyscy kiedyś przeżywaliśmy emocje pierwszego mityngu, i pamięć o nim jest nadal bardzo żywa. W takiej sytuacji łatwo sięgamy do skarbca doświadczeń, które sprawdziły się w naszym życiu i sprawiły, że dzisiaj nie pijemy. Bardzo chętnie dzielimy się nimi z nowymi. W wyjątkowych sytuacjach zdarza się, że wspólnota ponownie udziela kredytu mimo lekceważącej postawy petenta, bo doświadczenia wspólnoty mówią, że czasami trzeba kilka razy próbować. Jeśli ma się tyle szczęścia, że przeżyje się ostatnią wpadkę to kolejna próba może zakończyć się sukcesem. Normalny bank tej szansy nie daje. Jednak warto się zastanowić, dlaczego bank może pomagać potrzebującym? - Bo do tego banku wielu przynosi swe doświadczenia, a jeszcze bank posiada wielkie zaplecze w postaci autoryzowanej literatury. Pojawia się tylko problem, jeśli na mityngu zjawią się jedynie potrzebujący, bo kto im powie, że jest nasza literatura, w której możemy znaleźć odpowiedź na swoje życie? Kto powie, że oprócz tego mityngu istnieje jeszcze cały świat AA? By o tym mówić należałoby samemu o tym wiedzieć i być przekonanym o skuteczności. Inaczej słowa brzmią jak wytarty banał. Druga rzecz, która kojarzy mi się z bankiem to, to że pewność siebie, zadowolenie, itp… posiadają właściciele kont, którzy nadal składają w banku swe doświadczenia. W chwili kryzysu, który może trafić się każdemu, mają wielką szansę skorzystania z pomocy banku. Natomiast ten, kto potrafi tylko wyciągać rękę po pomoc może któregoś dnia spotkać się z niechęcią. Podróż na gapę nie zawsze kończy się sukcesem. Wypada teraz powiedzieć, co ja uczyniłem w chwili wspomnianego kryzysu. Przede wszystkim zaangażowałem się do służb w grupie AA a później poza nią. Pomogło mi to uniknąć samotności. Powoli, w praktyce poznawałem zasady, według których należało żyć. Sam mityng dla mnie jakby odżył i stał się ciekawszy. Przestałem być sam dla siebie jedynym punktem odniesienia. Wyglądało na to, że do tej pory stałem na progu wspólnoty obawiając się wejścia do środka. Zupełnie jakbym stał w przeciągu, co na zdrowie raczej nie wychodzi. O korzyściach, jakie osiągnąłem ze zmiany postawy wobec AA mógłbym gadać długo; nie o to chodzi. Spróbuję opisać to, kiedy indziej. Teraz spieszę się na spotkanie zespołu literatury w naszym PIKu. Jedno jest pewne - nigdy w życiu nie czułem się tak we własnym domu jak obecnie. Warto było zdobyć się na odrobinę wysiłku. Życie znów nabrało sensu a i ludzie stali się bardziej przyjaźni. O tym kiedyś marzyłem. POGODY DUCHA.
 

środa, 8 maja 2013

Alkoholizm - Pojęcia podstawowe

Alkoholizm jest chorobą obciążoną szczególnym piętnem, wokół której krąży wiele mylnych informacji i mitów. Każdy z nas ma w wyobraĽni gotowy wizerunek alkoholika. Zgodnie ze stereotypem, alkoholik należy do marginesu społecznego, jest obdarty i plugawy, nurza się w rynsztoku, wódkę zdobywa w pokątnych melinach, bije żonę i płodzi zwyrodniałe dzieci. Alkoholikiem może być każdy z wyjątkiem naszych znajomych i przyjaciół, mężów, żon, matek, ojców, synów, córek, no i oczywiście nas samych. Właśnie z powodu mylnych wyobrażeń i fałszywych mitów nie potrafimy zwykle rozpoznać alkoholizmu w naszym najbliższym otoczeniu. Podobnie negatywny stereotyp dotyczy osób uzależnionych od narkotyków i innych środków zmieniających świadomość.
Mity i dezinformacje na ten temat spełniają pewną bardzo istotną funkcję. Mianowicie dzielą one społeczeństwo na dwie grupy: do jednej należymy "MY", drugą stanowią "ONI". W pierwszej grupie znajdują się ludzie normalni, godni akceptacji (grupa nie alkoholików i nie narkomanów), do drugiej zaś należą ludzie nienormalni, a zatem tacy, których nie można zaakceptować (grupa alkoholików i narkomanów). Kłopot z tą systematyką polega na tym, że w interesie każdego leży przekonanie, iż jest normalny, a zatem nie jest alkoholikiem.
Wielu ludzi w Polsce głęboko wierzy w mity zwłaszcza na temat alkoholizmu. Mitem nazywamy nieuzasadnione przekonanie, przyjmowane bezkrytycznie, podzielane przez większość społeczeństwa.
Mity na temat alkoholizmu.
Mit: Alkoholicy piją codziennie.
Fakt: Istotnie, niektórzy alkoholicy nadużywają alkoholu codziennie. Bardziej typowym sposobem picia w zaawansowanym stadium choroby alkoholowej jest jednak picie nieumiarkowane przerywane dłuższymi lub krótszymi okresami całkowitej abstynencji.


Mit: Alkoholik upija się za każdym razem, gdy pije.
Fakt: Alkoholikiem jest osoba, która utraciła zdolność trafnego przewidywania czy i kiedy utraci kontrolę nad ilością wypijanego alkoholu. A zatem awanturnicze, lub inne społecznie nieakceptowane zachowania jakie mogą wystąpić podczas picia stanowią rezultat utraty kontroli nad alkoholem. Nie są to zachowania świadomie zamierzone przez tę osobę, co zresztą często powoduje u tej osoby konflikt wartości. Negatywne zachowania są efektem działania alkoholu, od którego alkoholik nie może się powstrzymać z chwilą wypicia pierwszego kieliszka. Niezdolność do zachowania kontroli nad ilością wypitego alkoholu, nie zaś samo upicie się, stanowi zatem kryterium pozwalające odróżnić osobę z problemem alkoholowym od osoby pijącej towarzysko.

Mit: Większość alkoholików to ludzie z marginesu.
Fakt: Wręcz przeciwnie, tylko 3-5% wszystkich alkoholików kończy w przysłowiowym rynsztoku. Przeważająca większość, czyli 95-97%, mieści się w przekroju całego społeczeństwa, ludĽmi uzależnionymi od alkoholu bywają przeważnie normalnie zatrudnieni, posiadający rodziny, produktywni i powszechnie szanowani obywatele.

Mit: Porządne kobiety nie zostają alkoholiczkami.
Fakt: W wyniku przeobrażeń kulturowych i społecznych jakie zachodzą w ostatnich latach, można dziś śmiało powiedzieć, że alkoholizm stał się chorobą w pełni "demokratyczną" i że choruje na nią również wiele kobiet. Opinia jakoby alkoholizm groził tylko "upadłym aniołom" sprawia, że piętno tej choroby staje się jeszcze bardziej dotkliwe, toteż kobietom uzależnionym znacznie trudniej zwrócić się o pomoc.

Mit: Alkoholikom brak silnej woli: mogliby przestać pić, gdyby naprawdę chcieli.
Fakt: Alkoholizm jest choroba charakteryzująca się utratą kontroli nad piciem. Problem nie polega na braku silnej woli, lecz na uzależnieniu od alkoholu. Alkoholik nie chce pić tak jak pije, chce pić "jak wszyscy". Gdyby to była kwestia wyboru, alkoholik wybrałby taki sposób picia, aby nie mieć problemu. Charakterystyka choroby alkoholowej.

1. Alkoholizm jest chorobą pierwotną.
Alkoholizm nie jest jedynie przejawem jakiegoś głębszego problemu psychologicznego. Jest to wyraĽny i niezależny proces chorobowy. Owszem, alkoholik przeważnie miewa problemy emocjonalne, ale mają one charakter wtórny i najczęściej wynikają z samej choroby. W rezultacie skutecznego i konsekwentnego leczenia alkoholizmu problemy emocjonalne najczęściej stopniowo ustępują.

2. Alkoholizm jest chorobą postępującą (progresywną).
Objawy alkoholizmu nasilają się w miarę trwania choroby. Jeżeli choroba nie zostanie powstrzymana, stan chorego będzie się stale pogarszał. W alkoholizmie można wyróżnić odmienne objawy cechujące wczesną, średnio zaawansowaną oraz póĽną fazę choroby.

3. Alkoholizm jest chorobą chroniczną.
Gdy u kogoś rozwiną się charakterystyczne objawy, jest wysoce nieprawdopodobne, aby osoba ta mogła powrócić do normalnego, towarzyskiego picia. Można jednak w każdym momencie trwania uzależnienia powstrzymać progresję choroby i całkowicie wyeliminować ostre objawy alkoholizmu. Podobnie jak w innych chronicznych chorobach, wczesne rozpoznanie ułatwia proces zdrowienia i zwiększa prawdopodobieństwo, że alkoholik odzyska zdrowie i zdolność normalnego funkcjonowania.

4. Alkoholizm jest chorobą śmiertelną.
Alkoholizm nie leczony jest chorobą zagrażającą życiu. Bez leczenia alkoholik skraca sobie życie średnio o 10-15 lat. Alkoholicy często giną śmiercią tragiczną w wypadkach samochodowych, wskutek samobójstwa, zabójstwa, w czasie bijatyk lub w wyniku utonięcia. Stadia choroby.
Jak wyżej wspomnieliśmy alkoholizm jest chorobą postępującą. Niewprawnemu obserwatorowi trudno rozpoznać alkoholizm we wczesnej fazie choroby. Z początku bowiem alkoholizm przypomina niektóre inne problemy, na przykład:
1. Złe zachowanie.
2. Brak odpowiedzialności.
3. Nietroszczenie się o innych ludzi.
4. Nieumiejętność gospodarowania pieniędzmi.
5. Gwałtowny temperament.
6. Ustawiczną chęć zabawy.
Objawy alkoholizmu we wczesnej fazie.

1. Wzrost tolerancji na alkohol.
Człowiek o zwiększonej tolerancji na alkohol może pić więcej niż inni i potrzebuje coraz więcej alkoholu do uzyskania tego samego efektu, co poprzednio (W przeszłości dwie lampki wina wystarczały, obecnie potrzeba czterech, żeby się poczuć tak samo "dobrze").

2. Zmiany osobowości.
Podczas picia alkoholik wyraĽnie się zmienia. U jednych zmiana może mieć tak drastyczny charakter, że porównuje się ją do Doktora Jekylla i Mr. Hyde'a. Ktoś inny przeobraża się pod wpływem alkoholu z osoby nieśmiałej w Don Juana. Ważny aspekt zmian osobowości polega na tym, że zmiany te są wyraĽne i zauważalne i że dotyczą one różnicy w sposobie odnoszenia się do świata po trzeĽwemu i po pijanemu.

3. Zanik pamięci.
Zanik pamięci, zwany też "urwanym filmem" lub "przerwą w życiorysie" polega na amnezji obejmującej fragment lub całość okresu picia i może obejmować absolutnie wszystko, co w tym czasie się zdarzyło. Zanik pamięci może trwać od kilku minut do kilku dni. Nie ma nic wspólnego z utratą przytomności. Zanik pamięci nie zależy od ilości wypitego alkoholu. W czasie picia poprzedzającym póĽniejszy zanik pamięci alkoholik może wydawać się zupełnie przytomny.

4. Picie w ukryciu.
Picie w ukryciu jest sygnałem, że picie stało się dla tej osoby bardzo ważne. Może też wskazywać, że alkoholik nie chce aby inni widzieli, ile i jak często on (lub ona) pije. Oto typowe przykłady picia w ukryciu:
a) Osoba kłamie zapytana ile wypiła.
b) Na przyjęciach nalewa innym, aby móc nalać sobie więcej.
c) Wypija przed i po przyjęciu po to, by w czasie przyjęcia nie musieć pić więcej na oczach innych.
d) Okazuje niechęć do rozmów na temat własnego picia i związanych z nim zachowań.

Inne objawy wczesnej fazy alkoholizmu.
5. Obniżone poczucie własnej wartości w efekcie zachowań po pijanemu.
6. Zaburzenia w stosunkach z ludĽmi.
7. Tendencja do rozrzutności.
8. Mitomania i przechwalanie się dla nadrobienia braku szacunku do siebie.
9. Kupowanie sobie wartościowych rzeczy dla poprawy samopoczucia.
10. Niedotrzymywanie obietnic i brak odpowiedzialności.
11. Niekonsekwencja w postępowaniu.
12. Huśtawki nastrojów.
13. Defensywność - niezdolność do przyznania się do błędu - musi zawsze mieć rację.
14. Picie duszkiem - picie prosto z butelki.
15. Zabezpieczanie sobie zapasów alkoholu.
Objawy średniej fazy alkoholizmu.
1. System racjonalizacji.
W średnio zaawansowanej fazie alkoholizmu alkoholik zauważa szkodliwe skutki swego picia. W sensie psychologicznym picie stało się bardzo ważne, a ponieważ jest takie ważne, alkoholikowi trudno się przyznać, iż problemy w jego (jej) życiu stanowią rezultat nadużywania alkoholu. Aby więc uzasadnić te problemy alkoholik wynajduje powody do picia lub najrozmaitsze usprawiedliwienia. "To wina mojej żony", "w pracy za dużo ode mnie wymagają", "potrzebuję drinka żeby się odprężyć", picie sprawia mi przyjemność, co w tym złego, że od czasu do czasu przeholuję ?". Dobry system racjonalizacji pomaga na znajdowaniu innych ludzi, których można obwiniać. W miarę pogarszania się problemu, alkoholik musi stale uzasadniać i racjonalizować swoje negatywne postępowanie.
Niebezpieczną częścią systemu racjonalizacji jest to, że alkoholik zaczyna sam we wszystko wierzyć. Alkoholik musi wierzyć we własne uzasadnienia po to, aby zachować dobre mniemanie o sobie.

2. System zaprzeczania.
Drugim głównym objawem występującym w średnio zaawansowanej fazie alkoholizmu jest wykształcenie się u alkoholika systemu zaprzeczania. Pomaga on uwierzyć w to, co nie jest prawdą i całkowicie odrzucić fakt, iż alkohol stanowi Ľródło coraz większej liczby problemów.
Alkoholik minimalizuje powagę swojego problemu alkoholowego, pomniejsza ilość i częstotliwość picia, minimalizuje efekty jakie jego (jej) picie wywiera na najbliższych oraz umniejsza własne cierpienia emocjonalne. System zaprzeczeń niczym mur zaczyna odgradzać alkoholika od reszty świata.
Alkoholik dopasowuje fakty do własnej potrzeby zachowania dobrego mniemania o sobie. To dobre mniemanie jest zwykle bardzo dalekie od prawdy. Dlatego alkoholikowi potrzebni są ludzie, od których mógłby on uzyskać prawdziwą informację o swoich zachowaniach podczas picia, o zmianach osobowości, o pogarszającej się pracy i psujących się stosunkach z ludĽmi. Właśnie ów system zaprzeczeń utrudnia konfrontację i wszelką pomoc alkoholikowi, ale również ze względu na system zaprzeczeń alkoholikowi tak bardzo potrzebna jest życzliwa lecz szczera informacja zwrotna na temat jego (jej) picia

3. Domowe sposoby "leczenia".
W czasie średnio zaawansowanej fazy picia, alkoholik coraz częściej pragnie pić "normalnie", czyli tak jak inni ludzie. Podejmuje więc desperackie próby odzyskania utraconej kontroli nad piciem. Ponieważ alkoholik wypracował już system racjonalizacji, który mu mówi: "to nie jest moja wina", wierzy on (ona), że mocą samej tylko woli lub za sprawą pomysłowych strategii, potrafi znowu pić normalnie. W tym momencie zaczyna się gra z samym sobą.
Alkoholik opracowuje więc plan gry. Typowy jej przebieg może wyglądać następująco:
a) Zmienianie trunków: "Czysta mi szkodzi. Myślę, że przejdę na gatunkowe."
b) Zmienianie okazji: "Upijam się po pracy w klubie oficerskim. Będę więc trzymał się z dala od klubu."
c) Zmienianie ludzi: "Gdy pije z Józkiem mam kłopoty. Chyba powinienem przestać się z nim widywać."
d) Zmienianie częstotliwości: "powinienem chyba przestać pić w soboty i niedziele."
e) Zmienianie pory picia: "Nie będę pił przed dwudziestą - tym sposobem nie urżnę się przed końcem przyjęcia."
f) Przerwy w piciu: "Myślę, że na trochę przestanę pić. W ten sposób udowodnię, że nie mam problemu."
Te i podobne manewry mają na celu odpędzenie największego strachu alkoholika - że jest on uzależniony - oraz podtrzymanie wiary w to, że wciąż posiada kontrolę.
Należy pamiętać, że o alkoholizmie świadczy nie to, jak dużo lub jak często ktoś pije. Chodzi o to, co dzieje się z człowiekiem podczas picia. Jeżeli alkohol powoduje szkodliwe konsekwencje w którejkolwiek z ważnych dziedzin życia - jak na przykład stosunki rodzinne i towarzyskie, finanse i kłopoty z prawem, sprawy zawodowe i praca, zdrowie fizyczne lub duchowe - a mimo to osoba ta nadal pije, to fakty te dowodzą, że problem istnieje.

4. Uzależnienie psychologiczne.
W średnio zaawansowanej fazie alkoholizmu alkoholik uzależnia się od działania alkoholu pod względem psychologicznym. We wcześniejszym okresie alkoholik pił aby poczuć się dobrze. Obecnie pije on aby poczuć się normalnie. Ktoś może potrzebować trzech - czterech kieliszków, aby poczuć się swobodnie w towarzystwie, niektórzy nie mogą bez alkoholu pójść na randkę ani spotkać się z kolegami. W takich przypadkach kończy się właściwie możliwość wyboru. Alkoholik musi się napić, aby czuć się swobodnie i od tego momentu coraz bardziej będzie się bał, aby w odpowiednich chwilach nie zabrakło mu alkoholu.

5. Ucieczka geograficzna.
W fazie średnio zaawansowanego alkoholizmu alkoholik może wpaść na pomysł, że jakaś duża zmiana uwolni go od problemu. Będzie więc zmieniać pracę, rozwodzić się, przenosić do innego miasta, szukać nowej religii. Ale nic nie pomaga. Alkoholik wnosi swe wszystkie problemy do nowej pracy, nowego małżeństwa, przywozi je ze sobą do innego miasta i nie minie wiele czasu, jak zacznie znowu mocować się szukając nowych rozwiązań.
Co robić ?
Zgodnie z omówioną w skrócie koncepcją alkoholizmu jako choroby, uznaną już przez ponad 35 lat temu przez Światową Organizację Zdrowia, jedynym właściwym podejściem do alkoholika powinno być leczenie. Leczenie - według najnowocześniejszych koncepcji - polega na pomocy alkoholikowi w nauczeniu się funkcjonowania we wszystkich życiowych sytuacjach bez alkoholu.
Doświadczenia lecznictwa odwykowego krajów najbardziej zaawansowanych w tej dziedzinie wskazują, że najlepsze wyniki daje metoda oparta na połączeniu edukacji z psychoterapią grupową, przy równoczesnym włączeniu odzyskujących trzeĽwość alkoholików do aktywnego uczestnictwa w grupach wzajemnej pomocy Anonimowych Alkoholików
Na uzależnienie od alkoholu nie ma lekarstwa w sensie farmakologicznym. Stosowanie Esperalu zostało w większości krajów całkowicie poniechane jako sprzeczne z lekarską przysięgą Hipokratesa. Disulfiram w połączeniu z alkoholem może spowodować śmierć, a przecież żaden lekarz nie może zagwarantować, że alkoholik "powstrzyma się" od alkoholu w chwili gwałtownego przymusu picia wynikającego z silnego uzależnienia fizjologicznego lub psychologicznego. Na świecie uznano przeto, że implantacja disulfiramu, której jedynym celem jest przestraszenie człowieka przed sięgnięciem po alkohol, jest nie tylko nieskuteczna, lecz często podtrzymuje fałszywe przekonanie, jakoby alkoholik - nie pijąc jakiś czas ze strachu - odzyskiwał kontrolę nad alkoholem. Notorycznym zjawiskiem jest tymczasem natychmiastowy powrót do destrukcyjnego picia po upływie okresu przewidzianego na resorbcję wszczepionego disulfiramu. Takie powtarzające się nawroty choroby mylnie utwierdzają alkoholika (a także jego rodzinę, lekarzy i społeczeństwo w ogóle) w przekonaniu, jakoby kolejna próba "leczenia" (Esperalem lub Anticolem) nie powiodła się, a więc że zapewne żadne inne leczenie też już nic nie pomoże. Wpływa to ujemnie na powszechną opinię o nieskuteczności medycznego podejścia do leczenia alkoholików.
Udział ściśle medycznej opieki zdrowotnej niezbędny jest jedynie do odtrucia bezpośrednio po długotrwałym ciągu alkoholowym (i do leczenia chorób somatycznych będących następstwem nadużywania alkoholu). Zasadnicze leczenie uzależnień, w tym również alkoholizmu, opiera się na zupełnie nie medycznych metodach będących połączeniem edukacji oraz grupowego treningu behawioralnego i interpersonalnego. Kuracja odwykowa przypomina więc raczej szkołę niż szpital. Zgodnie z tą analogią skuteczność leczenia odwykowego zależy od podobnych czynników, jakie decydują o postępach uczniów w pracy szkolnej, a więc między innymi od motywacji, współdziałania rodziny i środowiska, no i oczywiście od poziomu wyszkolenia teoretycznego i praktycznego kadry terapeutycznej. Czekając bezczynnie na obudzenie się w alkoholiku motywacji do leczenia, przyczyniamy się mimowolnie do tego, ze coraz bardziej cierpi zarówno on sam, jak i jego rodzina, a w efekcie całe społeczeństwo, ponieważ pijący destrukcyjnie alkoholik coraz gorzej pracuje, coraz więcej choruje i postępuje coraz bardziej nieodpowiedzialnie, co znajduje wyraz w wysokich statystykach wykroczeń i przestępstw popełnianych pod wpływem alkoholu.
Do rozbudzenia motywacji prowadzącej do podjęcia decyzji o leczeniu prowadzi nie zwalnianie alkoholika od jakichkolwiek konsekwencji jego picia. Najważniejszą rolę mogą więc w tej sprawie odegrać następujące osoby:
1. Najbliżsi członkowie rodziny.
2. Bezpośredni zwierzchnik w miejscu pracy.
3. Lekarz zakładowy lub rejonowy.
4. Policja, członkowie Kolegiów Orzekających, Sąd itp.
Ad 1.
Rodzina, a zwłaszcza współmałżonek lub rodzice alkoholika, pomogą mu wrócić do trzeĽwego życia, jeżeli:
a) przestaną ukrywać chorobę przed innymi;
b) przestaną płacić długi za alkoholika;
c) przestaną ratować alkoholika w kłopotach z powodu nadużywania alkoholu;
d) zaczną dbać o własne potrzeby domagając się godziwego traktowania i rezygnując z bezowocnych usiłowań kontroli nad postępowaniem alkoholika. Tych zasad postępowania najskuteczniej uczy Al-Anon, wspólnota oparta na wzajemnej pomocy ludzi, którzy cierpią z powodu alkoholizmu kogoś bliskiego.
Ad 2.
Zakład pracy powinien kierować na leczenie pracowników, których wyniki obniża nadużywanie alkoholu. Osoby po leczeniu odwykowym nie powinny natomiast być w żaden sposób szykanowane lub dyskryminowane.
W wielu krajach na świecie pomocne okazują się Opiekuńcze Służby Pracownicze - specjalne komórki powoływane w przedsiębiorstwach i instytucjach - których zadaniem jest poradnictwo, wstępna diagnostyka i sprawne kierowanie osób zagrożonych uzależnieniem lub uzależnionych do odpowiednich placówek odwykowych i grup wzajemnej pomocy Anonimowych Alkoholików (Narkomanów, Lekomanów itp.). Konsultantami Opiekuńczych Służb Pracowniczych są najczęściej terapeuci odwykowi rekrutujący się spośród trzeĽwiejących alkoholików, którzy sami przeszli skuteczne leczenie odwykowe co najmniej dwa lata wcześniej i pozostają nadal aktywnymi uczestnikami ruchu Anonimowych Alkoholików.
Ad 3.
Pracownicy służby zdrowia nie mający na studiach medycznych ani w szkołach pielęgniarskich rzetelnej informacji na temat złożoności i specyfiki alkoholizmu i innych toksykomanii, są często mimowolnymi wspólnikami pacjentów uzależnionych. Podobnie jak członkowie rodzin, często starają się oni kontrolować zachowania alkoholików i pozwalają im unikać przykrych konsekwencji picia pod warunkiem, że "odtąd będą posłuszni".
Szkolenie profesjonalistów w zakresie diagnostyki i leczenia uzależnień oraz wprowadzanie tego przedmiotu do normalnych programów szkół medycznych oraz kierunków pedagogicznych, psychologicznych i pomocy społecznej, stanowi podstawę, na której można będzie rozwijać zarówno lecznictwo jak i profilaktykę. Ad 4.
Funkcjonariusze wymiaru sprawiedliwości powinni traktować osoby popełniające czyny karalne pod wpływem alkoholu lub innych środków zmieniających świadomość zgodnie z obowiązującymi przepisami prawa karnego, cywilnego i administracyjnego. Powinni jednak stosować praktykę warunkowego zawieszania kary dając osobom skazanym - jeżeli działali pod wpływem alkoholu lub innych środków zmieniających świadomość - możliwość odbycia kuracji odwykowej.
W przypadku poważnych wykroczeń lub notorycznego przekraczania prawa, skazani powinni odbywać karę w zakładach, w których, jednocześnie mogliby być poddani leczeniu odwykowemu, lub zostać skierowani do uczestnictwa w więziennej grupie AA.
Opracowała mgr Ewa Woydyłło


amieszczanych relam.

Leczenie zespołu uzależnienia od alkoholu

Leczenie zespołu uzależnienia od alkoholu
Opracowanie: dr n. med. Bohdan Tadeusz Woronowicz
Kierownik Ośrodka Terapii Uzależnień
w Instytucie Psychiatrii i Neurologii w Warszawie


Ponieważ uzależnienie od alkoholu jest chorobą "demokratyczną", może zapaść na nią każdy, bez względu na płeć, wiek, poziom intelektualny, wykształcenie i uprawiany zawód. Każdemu też konieczna jest pomoc w powrocie do zdrowia. Podstawową formą leczenia jest psychoterapia uzależnienia, a sam proces terapeutyczny to ciężka i żmudna praca zawierająca w sobie wiele różnorodnych działań, których efektem powinny być głębokie i możliwie trwałe zmiany. Zmiany te powinny dotyczyć postaw, przekonań, zachowań, przyzwyczajeń, relacji z innymi, a także sposobów przeżywania, odczuwania, myślenia itp.
Programy zdrowienia planowane są na okres wielu miesięcy a nawet lat. Początek ich stanowią najczęściej paro- lub kilkutygodniowe, intensywne oddziaływania prowadzone w warunkach stacjonarnych bądĽ intensywne programy ambulatoryjne obejmujące 16-20 godzin zajęć tygodniowo. Leczenie stacjonarne osób uzależnionych, w odróżnieniu od leczenia szpitalnego innych schorzeń, nie jest przeznaczone wyłącznie dla szczególnie ciężkich bądĽ "beznadziejnych" przypadków. Warunki stacjonarne umożliwiają bowiem zwiększenie intensywności zajęć, a poprzez to osiągnięcie w znacznie krótszym czasie tego, co dają wielomiesięczne programy ambulatoryjne. Drugi etap to uczestniczenie w programie opieki poszpitalnej, czyli terapia uzupełniająca bądĽ podtrzymująca, prowadzona w warunkach ambulatoryjnych.

Prawidłowo prowadzone leczenie powinno przebiegać zgodnie z - przygotowanym przez terapeutę (opiekuna, przewodnika), uzgodnionym z pacjentem oraz na bieżąco aktualizowanym i monitorowanym - indywidualnym programem (planem) psychoterapii uzależnienia.
Niezmiernie cennym uzupełnieniem, zarówno stacjonarnych jak i ambulatoryjnych form terapii, jest Program Dwunastu Kroków Anonimowych Alkoholików. Stąd większość ośrodków terapeutycznych zaleca swoim pacjentom uczestniczenie w spotkaniach Wspólnoty AA a ich bliskim udział w spotkaniach grup Al-Anon i Alateen. Ponadto wiele materiałów pomocnych w terapii uzależnień opiera się na doświadczeniach Wspólnoty AA. Zobacz: www.anonimowi-alkoholicy.org.pl
Zarówno badacze jak i praktycy są zgodni co do tego, że stosowanie jakichkolwiek środków farmakologicznych, bez względu na ich skład chemiczny i profil działania, nie może być traktowane jako leczenie uzależnienia od alkoholu.
Przez wiele lat, w lecznictwie odwykowym w Polsce, powszechną a często jedyną "metodą", było "leczenie uczulające" lub "leczenie awersyjne" polegające na wymuszaniu abstynencji poprzez podawanie pacjentom disulfiramu w formie doustnej (Anticol, Antabus) lub w formie implantu (Esperal, Disulfiram). Przy obecnych możliwościach korzystania z nowoczesnych metod leczenia uzależnienia od alkoholu w Polsce, proponowanie disulfiramu jako "metody leczenia" należy traktować jako działania nieprofesjonalne, a w niektórych przypadkach nawet nieetyczne.
Ostatnio poświęca się coraz więcej uwagi środkom, które wpływają hamująco na tzw. przymus picia poprzez zmniejszenie nasilenia "głodu" alkoholowego bądĽ osłabiają "nagradzające" działanie alkoholu. Środki te powinny być jednak stosowane tylko na zlecenie specjalisty, w określonych i indywidualnych przypadkach oraz powinny być traktowane wyłącznie jako czynnik wspomagający psychoterapię uzależnienia od alkoholu. Samo podawanie tych środków nie daje szans na wyzdrowienie.